piątek, 23 października 2015

prolog


Eve
jesteś moim światełkiem

_________________
      - A co powiesz o tamtym?      
      Eve przechyliła się nad barem, celując palcem w okaz stojący najdalej od nas. Nawet na niego nie spojrzałam.
     - Ile razy mam ci powtarzać, do jasnej cholery, że przychodzę tu tylko by coś wypić i pośpiewać - powtórzyłam cierpliwie, choć tak naprawdę moja cierpliwość dawno się wyczerpała. Nawet Salazar nie mógł mi już pomóc.
      W sali było ciemno. Woń spoconych, podnieconych ciał, wyginających się pod sceną wypełniała całą przestrzeń. Kieliszki drżały na stoliku od ogłuszającego brzmienia muzyki. Przyjrzałam się zawartości swojej szklanki i doszłam do smutnego wniosku, że jest zdecydowanie skromniejsza niż dwadzieścia minut temu. Papierosowy dym sąsiednich chłopaków przysłaniał mi widoczność, która i tak mało mnie interesowała.
      - Po co my tu tak naprawdę przychodzimy?
      - Eve, pytasz o to po dwóch latach siedzenia tutaj? - Omal nie wybuchnęłam śmiechem.
      - Najwidoczniej - warknęła.
       Spoważniałam.
      - Dopij drinka i idź potańczyć - poleciłam. Przesunęłam w jej stronę niebieski napój. Patrzyła na mnie mętnymi, zielonymi oczyma. Za wszelką cenę starałam się nie wpadać w panikę na widok przyjaciółki, która jakiś czas temu nie potrafiła wystawić nosa poza bibliotekę. Czas, w którym dojrzała z daleka od mojego wzroku, dawno wymknął mi się spomiędzy palców. - Będę tu na ciebie czekać - dodałam mało przekonująco.
      - Nie ruszaj się ani na krok - pożegnała się, dopijając alkohol. Patrzyłam za nią, jak krzywym krokiem wpada w tłum ludzkiej masy, podskakującej równomiernie i śpiewającej treści, której tak naprawdę sami nie rozumieli.
       Powietrze na zewnątrz było chłodne i rześkie. Głowa pulsowała mi bólem, nie potrafiąc przyzwyczaić się do nagłej ciszy i gwałtownego spokoju. Oparłam się o kamienną ścianę budynku i odetchnęłam głęboko. Najbliżej znajdująca się ciemnoszara chmura przepłynęła łagodnie i zza niej wyłonił się z godnością piękny, okrągły, lśniący srebrem księżyc.
      Przymknęłam powieki. Trzeci września. Pełnia.

2 komentarze:

  1. Po pierwsze - yaaay!, cieszę się, że w końcu coś napisałaś. Po drugie - jestem mega ciekawa, kim jest narratorka i jaki zwiazek ma z Hogwartem, magią, no i Remusem, bo przecież pełnia musi mieć z nim związek, prawda? ;) Uwielbiam twój styl, więc rozdział ma być dłuższy! <3
    Więc weny, weny i jeszcze raz weny!
    /Weronika <3
    Oesu, pisanie komentarzy o 8 rano jest złe. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dłuższą metę życie bez regularnego pisania jest trudne. Już Ty coś musisz o tym wiedzieć!
      A związek będzie miała dość... ciekawy. Bo oczywiście, to nie kto inny jak Remus. :>
      Wena się przyda, ogromnie Ci za nią dziękuję. <3

      I pisz o każdej porze dnia i nocy - tylko pisz. To mnie uskrzydla i motywuje. :*

      Usuń